Drodzy Przyjaciele i Rodzinko...
Postanowiliśmy stworzyć swojego "bloga", aby podzielić się z Wami tym co przeżyliśmy i zobaczyliśmy. Chcemy być blisko Was pomimo dzielących nas odległości. Większość zdjęć jest zrobiona przez nas. Niektóre pożyczyliśmy. Za co dziękujemy bardzo ich autorom:).
Komentarze mile widziane. Blog działa od stycznia 2006.
A&M

16.07.2007

DIE, Drôme

W połowie lipca wybraliśmy się z Basią, Filipem, Amelką i Anią do Die - przepięknie położone małe miasteczko, w okręgu Drôme, nad rzeką pod tym samym tytułem.
W związku z tym, że to już prawie południe Francji, temperatury latem są bardzo wysokie, ale i owoce są najsłodsze chyba w całej Francji. Die słynie z produkcji przepysznego wina musującego "Clairette de Die".

Dziewczyny wstały skoro świt;) i zaczęły od jogi...pozycja "drzewo" - doda Ci energii na cały dzień:)


Pierwszy raz widzieliśmy pola lawendy, co prawda to wizytówka Prawansji, ale tu też rośnie. Chciałam zakupić "mniót lawendowy", ale zamkli mi sklep przed nosem:(


Mapa okolicy... proszę zwrócić uwagę na pkt. 14, Croix du Justin, no i całą rzekę Drôme, która przepływa przez DIE oraz samo Die;)- tam byliśmy!


Widok na miasto... z miasta (?)


Zwiedzamy i podziwiamy...różne dziwne rzeczy.


Jedna z najstarszych uliczek w Die


Kobieta – Marianna, symbol Francji, można ją zobaczyć np na znaczkach pocztowych:)


Croix du Justin - Krzyż św. Justyna


Znajdź 3 piękne szczegóły różniące te trzy obrazki;)


CANOE-CAYAK, fajna zabawa, ale trzeba było się nawiosłować nieźle. Na zdjęciu Basia, prezentuje nam tu siłę drużyny:)))


Taki mały obrazek pod kolanem...Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia;)


Amelka z tatą Filipem


Widok na masyw skalny nad Die. Na tych terenach dominują wapienie, jak się okazało:). Teraz już wiemy, że nie można obkładać nimi ogniska, bo zwyczjnie WYBUCHAJĄ!!!


Ratujcie kajaki drużyny przciwnej;). Byli i tacy, którym nieszło troszeczkę, ale nie poddawali się i jak widać dobili do mety.


Łodzie w pełnej krasie, co za kolor!!!


Basieńka i Filip, urocze:). Normalnie: "20 latki, to ja i ty, to właśnie my"


W związku z tym, że akurat przypadł 14 lipca - Fête Nationale we Francji, miasto zorganizowało parę rzeczy: koncert, pokaz ogni sztucznych, itd.
Wieczorem wybraliśmy się na koncert...Dziadki z epoki 60's and 70's wymiatali tak, że mieliśmy wrażenie, że naprawdę jesteśmy na koncercie Stones'ów, Deep Purple, Lynyrd Skynyrd, Led Zeppelin, itd. Szał w trampkach. No i "Rock Star" - Holender, który gościnnie i spontanicznie zaśpiewał parę kawałków!


Następnego dnia wcale nie było łatwo wstać i wyruszyć w góry, ale jak witaja cię motyle ...to nie masz wyjścia:)! (nawiasem, szukałam czy aby nie jest to gat. chroniony??? Kiepsko mi idzie z porównywaniem, więc nie jestem pewna. A może ktoś zna się na motylach?) To zdjęcie zrobiłam ja, Jarząbkowa.

No i okazuje się, że Joasia i Michał to nie tylko eksperci od ptaków, ale też motyli:). Jak piszą (zob. cały komentarz do posta) to
dostojka malinowiec (żabusie nazywają go Tabac d'Espagne) i jest pospolita praktycznie w całej Europie, co wcale nie oznacza, że nie jest wspaniałym motylem! :)


Ania, nasza piechurka. A miało być lajtowo i spokojnie, jakieś 2 godz marszu. Wyszło 7 h, ale warto było:)


za te widoki...


...za nami w oddali po lewej, taki cypek wystający - "Dent de Die" czyli szczyt o nazwie: "Ząb Die"


et amoureux...i zakochani...


.........(no comment, samo się obroni;)


a tu mnie wychłostali, dlatego, że tak ciężko mi szło pod górę;)


To prawdop. sęp... fr."le vautour", niech się wypowiedzą profesjonaliści (Pozdrowienia dla Joasi i Michała i ich dzieci:)

No i prawdopodobnie okazało się prawdą:).
To rzeczywiście sęp, sęp płowy, konkretniej mówiąc.
, jak mówią nasi eksperci (zob. komentarz)