Drodzy Przyjaciele i Rodzinko...
Postanowiliśmy stworzyć swojego "bloga", aby podzielić się z Wami tym co przeżyliśmy i zobaczyliśmy. Chcemy być blisko Was pomimo dzielących nas odległości. Większość zdjęć jest zrobiona przez nas. Niektóre pożyczyliśmy. Za co dziękujemy bardzo ich autorom:).
Komentarze mile widziane. Blog działa od stycznia 2006.
A&M

20.07.2008

Powspinać się? Czemu nie.

Taki był plan. Razem z Grzegorzem i Philippem(na zdjęciu ) mieliśmy się zmirzyć ze skałą w Val d'isere. Mimo zapowiadanej kiepskiej pogody wybraliśmy sie w góry.

Po pierwszych dwóch częściach wspinaczki staneliśmy przed mostem dzielącym nas z trzecim najtrudniejszym etapem planowanej wyprawy i...
Niestety rozpadał się deszcz. Nie mamy zapędów samobójczych żeby wspinać się po śliskiej skale więc zawróciliśmy. Panowie ze zdjęcia też zawrócili.

Wniosek z tego taki że trzeba tam wrócić i skończyć całą trasę.

19.07.2008

Tam gdzie cisza jest modlitwą.

l'Abbaye NOTRE DAME de Tamié- Opactwo p.w. Matki Boskiej z Tamie

Troszke na uboczu, gdzie cisza i spokój, w miejscu osłoniętym zewsząd górami, schronienie znaleźli mnisi . W opactwie założonym w 1132 roku, do dziś żyją w nieco surowych i chłodynch murach. Produkują sery, konfitury, oleje arom., zbierają zioła, fotografują roślinność i robią śliczne kartki pocztowe, prowadzą chór, organizują różne spotkania, niektórzy wyjeżdżają na misje, i wiodą ogólnie normalne spokojne życie mnicha:) (Na stronie internetowej opactwa, po lewej, można zobaczyć jak wygląda taki "zwykły dzień" z życia cystersów z Tamie - trzeba klinkąć: Decouvrez la journee d'un moine. Natomiast żeby posłuchać pieśni wykonanych przez tamtejszy chór - trzeba kliknąć: Ecoutez les chants du monastere)

Ciiiiiisza...

Wnętrze kościoła to niesamowity minimalizm... kamień, troszkę drewna, jeszcze mniej światła, wielki krzyż podwieszony nad ołtarzem, organy i figura Matki Boskiej (Notre Dame).





Cała wesoła drużyna wybrała się na krótki spacer wzdłuż murów opactwa.Od lewej: Basia, Ala, Philippe, Eleana, Ania oraz fotograf.

Mówią, że krzyż na drogę...

Wracamy.



Taka mała dygresja: nieprzypadkowo znaleźliśmy się w tamtejszych okolicach, niedaleko Frontenex, gdzie dnia poprzedniego popełniliśmy parapetówę u Anny. Dzięki Ci Aniu za zaproszenie, razem spędzony czas, pyszne jedzonko, kawałek podłogi do spania i pomysł zwiedzenia tegoż opactwa:)

15.07.2008

Mieliśmy skrzydła przez pół godziny :-)

Lataliśmy na paralotniach i było zaje...fajnie, rewelacja.
Ala startuje;

Wujek Mietek przygotowany do lotu:

Ala wystartowała:

A wujek już daleko, daleko... Potem powiedział że tak mu sie spodobało że to nie był ostatni raz:

Te trzy ptaki to: Po prawej Ala, po środku wujek, a po lewej Nicola czyli mój kolega z pracy sprawca dzisiejszego Wspaniałego popołudnia.

A to ja. Ten sport polece każdemu i to w każdym wieku.

Po wielu akrobacjach powietrznych przy których naprawde czuć spore przeciążenia zbliżamy sie do miejsca lądowania. To fakt że co dobre to szybko sie kończy.

Te trzy poniższe fotki zrobił Franck, mój istrauktor, a ja tutaj, prawda, w celach rozrywkowo-edukacuyjnych je zamieszczam, dzięks;)

Fota z góry, moja ulubiona:D

Hmmm, gdzie by tu teraz polecieć? To nie żarty, mój instruktor pozwolił mi sterować paratolnią. Co prawda to były tylko trzy obroty, ale już można poczuć na czym polega ta zabawa:)

Wielkie dzięki za tą fantastyczną zabawę i pokazanie nam magii latania dla naszych instruktorów, którzy spisali sie wyśmienicie. Pozdrawiamy

Chamonix

14 lipca, czyli dzień zwycięstwa we Francji spędziliśmy na dachu Europy:). Wybraliśmy się na wycieczkę razem z mamą, tatą, ciocią Krysią i wujkiem Mietkiem de la Pologne, do Chamonix. Dwiema kolejkami wdrapaliśmy się na szczyt Aiguille du Midi na 3842m n.p.m., który znajduje się tylko 8 km od Mont Blanc, a tam można już tylko się zachwycać. Kolejka uważana jest za techniczne cudo, ponieważ jakieś 1400m w górę wagonik wspina się na linie, bez udziału masywnych podpór. Szczerze, robi wrażenie!!!
Ciocia, na pczątku troszkę przestraszona wysokością i niskim stężeniem O2 na górze, w końcu odważnie zdecydowała się wjechać z nami i nie żałowała:), a wujek nierozłącznie ze swoją kamerką...

W Komplecie

Za nami nic innego jak pięknie ośnieżony MONT BLANC

Mam i tata, widok na przeciwną stronę Aiguille du Midi (w stronę Italii)

Nie zabrakło śniegu, mrozu, sopli, itd... było -6 stopni, dodam, że zmarzliśmy w środku lipca:)))

ale widoki wynagradzłay wszystko, no i może troszkę też pomógł kubek gorącej czekolady w restauracyjce tuż nad tarasem widokowym

W oddali widok na Chamonix?

Niestety widoczność nie była 100 %owa, ale uważamy, że to też miało swój urok. Po tym jak zjechaliśmy ze szczytu, zwiedziliśmy ekspresowo miasteczko i musieliśmy wracać do domku przed nocą:), bo natępnego dnia do pracki.

4.07.2008

Niby już lipiec a tu jak w garncu... albo jak w górach :-)

W dużym skrócie jest to godzina w jakiej wczoraj zmieniła sie pogoda...
Zaczeło sie piąknym słońcem :-) i były kwiatki.

Pojawiły sie białe obłoczki

Z za włoskiej granicy przelały się przez góry ciężkie chmury

A dalej to już oczywiście deszczyk że tak lekko powiem intensywny :-)

A na pocieszenie po grzmotach odsłoniła sie tęcza:-)